wtorek, 18 lutego 2014

W koński ogon ! Jak konie mówią ciałem?

Było o tym, jak "czytać" z uszu, więc teraz dla odmiany przyjrzyjmy się drugiej stronie konia :) i zobaczmy, co można "wyczytać" z ruchu końskiego ogona.
Ogon ma dwie podstawowe funkcje: po pierwsze, pozwala koniowi na obronę przed uporczywymi owadami. Po drugie, stanowi środek komunikacji niewerbalnej. Funkcja pierwsza rozumie się sama przez się, natomiast warto poświęcić chwilę funkcji drugiej. Czego możemy dowiedzieć się o nastroju, emocjach i intencjach naszego konia obserwując jego ogon?

  • Ogon kołyszący się swobodnie w takt ruchu wyraża zadowolenie i rozluźnienie.
  • Gdy koń macha ogonem nerwowo lub wręcz chłoszcze nim po bokach to znaczy, że jest niezadowolony i coś bądź ktoś działa mu na nerwy.
  • Ogon sztywno uniesiony oznacza podekscytowanie i ożywienie. Często w ten sposób paraduje ogier w obecności klaczy albo rywala. Czasami podczas pracy pod siodłem jest sygnałem braku rozluźnienia.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Uszy do góry ! Jak konie mówią ciałem?

Miały być recenzje, ale ponieważ wcześniej pisałam o tym, jak konie porozumiewają się ze sobą  i z ludźmi za pomocą głosu, teraz pora przyjrzeć się podstawie ich języka, którą głos jedynie uzupełnia - mowie ciała. Z racji na ogrom sygnałów wysyłanych tą drogą, podzielę je na części. W tym odcinku przyjrzę się bliżej uszom konia.
Uszy to chyba najbardziej ruchliwa część końskiego ciała. Mogą obracać się nawet o 180 stopni, w różnych kierunkach, niezależnie od siebie. Poruszając nimi, koń może nasłuchiwać odgłosy płynące z z każdej strony, są też ważnym wskaźnikiem jego stanu psychicznego. Ja osobiście uwielbiam obserwować uszy swojej klaczy - gdy tylko się do niej odezwę (dotyczy również słów niewerbalnych, czyli pomocy jeździeckich) natychmiast kieruje uszka w moją stronę. Kiedy po prostu jadę do przodu i niczego od niej nie chcę, niby ma uszy postawione do przodu, ale co jakiś czas jedno z nich zwraca się w moim kierunku, bo ona ciągle jest ze mną, także mentalnie. Mimo, że obserwuje stale swoje otoczenie, to jednocześnie wciąż zwraca uwagę na mnie i sprawdza, czy to co robi jest ok, czy niczego więcej od niej nie wymagam.
Co mówią nam uszy naszego partnera - konia?

  • obydwa uszy skierowane do tyłu, w kierunku jeźdźca (nie mylić z uszami stulonymi, przyciśniętymi do głowy) oznaczają sto procent skupienia na pracy z człowiekiem, stan bardzo przydatny i pożądany przy wykonywaniu niektórych ćwiczeń. Koń ignoruje sygnały płynące z reszty otoczenia, zwraca uwagę tylko na jeźdźca i jego żądania. To bardzo trudne, a wręcz niemożliwe do utrzymania przez całą jazdę non-stop. Czemu? Bo konie jako zwierzęta roślinożerne, uciekające, będące potencjalnymi ofiarami drapieżników, w naturze nie mogły sobie pozwolić na ciągłe skupienie na jednym bodźcu. Instynktownie musiały kontrolować całe swoje otoczenie, bo nigdy nie było wiadomo, z której strony może nadejść głodny mięsożerca, przed którym trzeba będzie zwiać. Nie chodzi o to, że koń nie umie się skupić. On potrafi się skoncentrować i zrobi to dla Ciebie. Tylko nie oczekuj, że permanentnie "wyłączy się" na wszystko inne. Tak się nie da, to wbrew jego naturze.
  • Jedno ucho do przodu, drugie do tyłu, w stronę jeźdźca. Oznacza, że koń obserwuje świat dookoła, ale ma baczenie również na swojego jeźdźca, jest obecny mentalnie. Koń może również iść z uszami do przodu i raz na jakiś czas jedno z nich kierować do tyłu. Taki stan w zupełności wystarcza przez większość czasu jazdy. 
  • Uszy do przodu oznaczają, że koń jest zadowolony i spokojny, a niejednokrotnie również zaciekawiony. W trakcie pracy pod siodłem najczęściej są pozytywnym objawem, aczkolwiek nie zawsze. Czasem mogą oznaczać, że cała uwaga konia "uciekła" gdzieś na bok, że jest on nieobecny mentalnie, że wykonuje polecenia mechanicznie, nie wkładając w nie serca. Taki koń w przypadku jakiejkolwiek sytuacji kryzysowej poszuka ratunku tam, gdzie skierowana jest jego uwaga. Jeśli taki stan utrzymuje się zbyt długo, nie jest dobrze i musimy zainterweniować. Oczywiście, nie oznacza to, że koń nie powinien nigdy kierować uszu w przód podczas pracy. Ma prawo interesować się tym, co dzieje się wokół niego, ale powinien też być zainteresowany współpracą z człowiekiem.
  • Uszy stulone, przyciśnięte do łba i aż wbite w grzywę to groźba, ostrzeżenie. Jeśli stoimy na ziemi, lepiej nie podchodzić zbyt blisko, koń jest zły jak osa i lojalnie uprzedza, że gotów bronić swojej przestrzeni osobistej zębami i kopytami. Niektóre konie tak ustawiają uszy podczas podpinania popręgu, manifestując w ten sposób swój dyskomfort, frustrację i narastającą złość. Czasem również zachowują się tak przy mijaniu innych koni podczas jazdy, podkreślając w ten sposób swoją dominującą pozycję wobec mijanego delikwenta. Niekiedy koń trzyma tak uszy w czasie pracy, ponieważ działanie jeźdźca go denerwuje i drażni, próbuje zdominować człowieka lub po prostu podchodzi do zadania z dużą energią: "Uwaga, mój człowiek i ja nadchodzimy !"
  • Uszy rozbiegane, poruszające się bardzo szybko oznaczają stres, strach.
  • Uszy obwisłe jak u osiołka oznaczają apatię, zmęczenie. Mogą być pierwszym sygnałem choroby.
Zawsze warto zwracać uwagę na uszy swojego rumaka. To bardzo czuły barometr jego nastroju, emocji, samopoczucia i nastawienia. Słuchaj swojego konia. On cię słucha, słuchaj go i ty !

czwartek, 13 lutego 2014

Lista lektur obowiązkowych

Czyli obowiązkowe lektury dla każdego koniarza :). Wszystkie wymienione poniżej książki czytałam i polecam-według mojej opinii są wartościowe, a nierzadko zwyczajnie fajne ;). Kolejność przypadkowa.

  1. Christoph Hess, "Jak lepiej jeździć konno 2, dla zaawansowanych"
  2. Dr wet. Gerd Heuschmann, "Nos do przodu! Od was zależy szczęście koni"
  3. Helena Zagor, "O koniach i jeździe konnej jak najprościej"
  4. Marek Siudym, "Konie według Siudyma"
Pozycje 1-3 to cenne i stosunkowo ambitne, a zarazem napisane przystępnym językiem książki, które powinien przeczytać każdy, kto jest głodny wiedzy i dąży do lepszego jeździectwa. Z kolei numer czwarty warto przeczytać dla relaksu, łącząc przyjemne z pożytecznym.
Niebawem na blogu pojawią się moje recenzje wyżej wymienionych książek, już dziś zachęcam do czytania!

niedziela, 9 lutego 2014

Iiihaaa! Czy i jak konie mówią?

Wbrew pozorom, konie mówią. I to bardzo wyraźnie. Trzeba tylko chcieć ich słuchać!
No dobra,ale jak? Przede wszystkim ciałem. Mimiką, ruchem uszu itp. Niemniej jednak, głos też pełni pewną (nieporównywalnie mniejszą, ale jednak) rolę. O mowie ciała innym razem. A co można wywnioskować na podstawie dźwięków generowanych przez konia?
Konie są różne. Jedne bardziej gadatliwe, inne mniej. Moja ukochana klacz, na ten przykład, jest bardzo skora do rozmów. Bratnia dusza ;). Na zawodach nawołuje stado głośnym, przeszywającym rżeniem. Gdy stoi na padoku, podczas gdy jej najlepszy koński kolega wraca z jazdy, wita go cichym, gardłowym rżeniem. Jeśli jakiś wałach zapomni się i będzie zbyt natrętny, odgoni go wierzgnięciem przy akompaniamencie głośnego kwiku. Wchodząc do hali rozgląda się wkoło i prycha z zaciekawieniem. Podczas jazdy, gdy się już rozgrzeje i rozluźni, dochodzi do ręki jeźdźca i parska z zadowoleniem. W trakcie czyszczenia zaczepia siodłanego obok towarzysza podszczypując go, kwikając, chrumkając. Dla odmiany inny koń na którym jeżdżę jest cichutki i nie strzępi języka na darmo. Co najwyżej parsknie raz na jakiś czas. Częściej odzywa się jedynie na zawodach-wiadomo, obce miejsce, obce konie, nie czuje się zbyt pewnie i próbuje przywołać towarzyszy ze swojego stada.
Więc jak to w końcu jest? Co oznaczają poszczególne odgłosy? Spróbuje je teraz zinterpretować-pragnęłabym jednak podkreślić, że są to jedynie amatorskie próby interpretacji, płynące z amatorskich obserwacji i przemyśleń.Te same dźwięki w różnych sytuacjach mogą też oznaczać co innego, dlatego należy zawsze "czytać" je łącznie z mową ciała, którą poddam analizie następnym razem. No to jedziemy z tym koksem:

  •  parskanie=zadowolenie, rozluźnienie, odprężenie. Może też być objawem zaciekawienia.
  • prychanie=jak wyżej. Czasem oznacza również zaniepokojenie.
  • chrumkanie= jak wyżej. Poza tym często stosowane podczas kontaktu z innymi końmi.
  • kwik= najczęściej jest rekcją obronną w przypadku zbytniej nachalności innych koni, można go też usłyszeć podczas bójek i kłótni w stadzie. Bywa także rodzajem zaczepki.
  • głośnie, przeszywające rżenie=przywoływanie towarzyszy ze stada. Prośba o odpowiedź, kontakt, towarzystwo, wsparcie. Najczęściej kierowane w stosunku do innych koni, choć zdarza się także w stosunku do ludzi.
  • ciche, gardłowe rżenie=powitanie, pozdrowienie.
  • stękanie=wysiłek, ból.
  • sapanie=stres, strach lub zmęczenie.
Wystarczy na dzisiaj. Badanie sposobów końskiej komunikacji jest doprawdy fascynujące, czyż nie?

czwartek, 30 stycznia 2014

Co zrobić, żeby koń dobrowolnie chciał iść do pracy, czyli jak zrobić z konia partnera, który lubi swoją pracę

To stan, o którym marzy chyba każdy koniarz. Ten moment, kiedy idzie się na padok, a koń zaczyna chodzić za człowiekiem i zaczepiać go, tak jakby mówił: "weź mnie na jazdę, no weź, proszę. Nudzi mi się tu, poróbmy coś razem!" Aby móc tego doświadczać, trzeba sprawić, żeby koń polubił współpracę z ludźmi. Jak to zrobić? Moje obserwacje wskazują, że jest to bardzo proste i bardzo trudne zarazem. Muszą być bowiem spełnione dwa warunki. Po pierwsze, koń nie może być przemęczony i przepracowany. Po drugie, człowiek musi być dobrym jeźdźcem. Punkt pierwszy mówi sam za siebie. Jeśli zwierzę jest przeciążone zbyt intensywną pracą, szybko przestanie się nią cieszyć. Jasne i oczywiste. To tak jak z ludźmi. Jeśli jestem uczniem i w szkole spędzam 7 godzin lekcyjnych, z 10-15 minutową przerwą co 45 minut, a w ciągu tygodnia mam zagwarantowane co najmniej dwa dni odpoczynku, do tego co jakiś czas dłuższe okresy słodkiego lenistwa i nicnierobienia (ferie, wakacje, przerwy świąteczne), to lubię szkołę. Gdybym siedziała w szkole 12h przez siedem dni w tygodniu, mój zapał zgasłby bardzo szybko. Tak samo jest z końmi. Gdy ilość obowiązków jest odpowiednio dostosowana do możliwości, koń pracuje chętnie. Przypomnę cytat, który już kiedyś już zamieściłam na blogu: "zawsze lepiej jest nie dokończyć pracy nad koniem niż go przemęczyć." Nie można zapomnieć o tej złotej zasadzie.
Jeśli zaś chodzi o punkt drugi, należy się zastanowić kogo właściwie można nazwać dobrym jeźdźcem? Temat ten poruszałam na blogu w jednym z pierwszych wpisów, zresztą ciągle się on gdzieś przewija. W telegraficznym skrócie:dobry jeździec stawia konia na piedestale i zawsze liczy się z jego potrzebami, dba o to, żeby rumak czuł się dobrze i bezpiecznie.
 Jeśli koń nie pracuje zbyt dużo, ma sporo wolnego czasu, zajęcia z jeźdźcem są dla niego ciekawe i czuje się wówczas dobrze (zarówno w sferze psychicznej, jak i fizycznej) to sam będzie wyczekiwał pracy i zajęcia. Bo czegoż więcej chcieć od życia?

środa, 29 stycznia 2014

Dlaczego tak mnie ciągnie do koni, czyli ile frajdy można mieć z jeździectwa

Tym razem nie mam zamiaru się wymądrzać. Zamierzam natomiast odpowiedzieć na pytanie, które często zadają mi moi znajomi nie mający zbyt wiele wspólnego z końmi, mianowicie: Po co Ty w w ogóle jeździsz konno? Podoba Ci się to?
Odpowiedź jest bardzo prosta i oczywista. Gdyby mi się nie podobało, tobym nie jeździła. Niezależnie od tego, ile wysiłku kosztuje mnie osiąganie zamierzonych celów, jak bardzo potem bolą mnie mięśnie, ile potu z siebie wylewam (w przypadku jazd zimą-ile muszę się nagimnastykować, żeby nie zmarznąć), a czasem nawet leję łzy (ze strachu, bezsilności i poczucia, że się nie nadaję do niczego) to i tak zawsze wracam w siodło, bo wiem, że nie mogłabym bez tego żyć. Czemu? Bo nie ważne, ile przeszkód napotkam na swej drodze. Ważne, że zawsze pamiętam (a jeśli akurat nie pamiętam, to szybko sobie przypominam ;)), że jestem tu gdzie jestem dlatego, że kocham konie. I jeżdżę przede wszystkim dla frajdy. Owszem, staram się o sukcesy, ale też staram się nie przejmować ich (chwilowym) brakiem, bo nie one są najważniejsze, tylko radość i frajda z jazdy.
A ile frajdy można mieć z jeździectwa? Bardzo, bardzo wiele. Trzeba tylko przełamać własne wewnętrzne bariery, by móc w pełni cieszyć się z konnych sportów i rekreacji. Kiedyś ktoś, kto akurat uczył się galopować, powiedział: "to takie piękne, jakby moja dusza dostała skrzydeł". Słowa te idealnie opisują istotę jeździectwa. Konie mają w sobie coś takiego, co mnie zawsze przyciągało, nawet kiedy się ich bałam. Nigdy jednak nie umiałam dokładnie określić, co to za magiczna moc działa na mnie jak magnes i sprawia, że wracam do koni jak bumerang. Teraz myślę, że to właśnie to. Jazda konna stanowi jakby połączenie nieba i ziemi, a dodatkowo wielu osobom będącym w sytuacji takiej, jak moja, pozwala poczuć jak to jest biegać i to z całkiem imponującą, w porównaniu do biegania na piechotę, prędkością.
Bilans zysków i strat? Zysków jest wiele (o czym pisałam wyżej) i jeszcze wiele, wiele więcej, tak wiele, że w całym Internecie nie starczyłoby mi miejsca, żeby je wszystkie wypisać. Straty? Praktycznie żadne. No, może pewne niewielkie ryzyko bólów kręgosłupa, ale temu da się zapobiegać, plus te przeszkody, o których pisałam na początku. Ale w porównaniu do tego, co w zamian jest w stanie nam zaoferować koń i bliskie z nim obcowanie, ta odrobina poświęceń to naprawdę pryszcz.
Ryzyko związane z upadkiem, kontuzją? To prawda, jeżdżąc konno ponosimy pewne, zazwyczaj niewielkie, ryzyko. Kto bywa na koniu, bywa też pod koniem, jak mówi przysłowie. Nie dajmy jednak się zastraszyć. Nie wolno pozwolić, aby widmo upadku "zablokowało" nas psychicznie i odebrało chęć realizacji swojej pasji. Warto wiedzieć, że 99.9 procent upadków kończy się szczęśliwie :).

środa, 25 września 2013

Every horse has something to teach.......every human has something to learn.

Nie,to nie będzie typowy wpis o dobrym jeździectwie czy o relacjach pomiędzy koniem i jeźdźcem.To będzie trochę nietypowy wpis o tym,czego można się nauczyć od koni.
Do podjęcia tego tematu skłonił mnie pewien ciąg zdarzeń związanych z moim jeździectwem.Ale po kolei.Cofnijmy się do maja br.Zaczęłam wówczas jeździć na pewnej niezwykłej klaczy.Myślałam,że to właśnie ona jest typem konia od którego można się wiele nauczyć.Cierpliwa,doskonale wyszkolona, (prawie)bezwzględnie posłuszna.......To prawda, nauczyłam się od niej wiele.Ale  parę tygodni temu wróciłam do pracy z pewnym wałachem,który pod względem poziomu wytrenowania jest koniem o klasę niższym.Pierwszy raz w życiu miałam serdecznie dosyć Kadryla (tak ma na imię ów wałach).Naprawdę.Po raz pierwszy byłam zła na konia.Byłam przekonana,że nie chce współpracować i utrudnia mi robotę.Pędził gdzieś do przodu,był zdekoncentrowany i sprawiał wrażenie myślącego o wszystkim,tylko nie o tym,o czym powinien.W dodatku stresował mnie,co i rusz wyrywając wodze,buntując się i próbując jeść trawę.Uznałam,że jest okropny i że ja go nie chcę.Zatęskniłam za moją ukochaną klaczą,za grzecznym,skupionym i nie wyrywającym wodzy koniem.Tak jak zawsze dotąd szukałam winy wyłącznie w sobie,tak teraz zrzuciłam na bogu ducha winnego konia całą odpowiedzialność.Myślałam,że skoro z innym koniem sobie radzę,to wina za nieporozumienia leży po stronie tego zwierzęcia z którym mam aktualnie kłopot.Nie rozumiałam jeszcze wtedy jednej rzeczy-że powinnam być mu za to wdzięczna.To przecież nie jego wina,że nikt nie wyszkolił go tak jak Darię (Daria to ta klacz,o której wspominałam wyżej).To nie jego wina,że mnóstwo nieudolnych jeźdźców nie potrafiło mu raz a dobrze zabronić robienia pewnych rzeczy.Dopiero teraz zrozumiałam jedną bardzo ważną rzecz-on też mnie wiele nauczył.Nauczył mnie,że jeździectwo jest sztuką międzygatunkowego porozumienia,które nie zawsze jest łatwe i przyjemne.Nauczył mnie,że łagodność jest skuteczna tylko wówczas,gdy się łączy ze stanowczością.Nauczył mnie,że  lepiej (zarówno dla konia jak i dla jeźdźca) ustalić prawa i obowiązki każdej ze stron raz a porządnie,niż potem się szarpać.Nauczył mnie,że w kontakcie z koniem nie warto popadać w skrajności.Nauczył mnie,że koń jest tylko lustrzanym odbiciem swojego jeźdźca (niby takie proste,a tak łatwo o tym zapomnieć).No i najważniejsza lekcja,której ten zwykły-niezwykły koń mi udzielił.Koń jest tylko tak dobry,jak bardzo wierzy w niego jego jeździec.Niech to zdanie będzie puentą dzisiejszego posta.